Witam
Łapciaty, postaram sie Ci udzielić w miarę wyczerpującej odpowiedzi.
ad. 1 - szczepienie chroni głównie przed paramyksowirozą, w mniejszym zaś stopniu przed salmonellozą (na zachodzie rzadko szczepią przeciwko salmonellozie, natomiast w Polsce różnie). Przypominam, że postać nadostra salmonellozy, może spowodować bezobjawowe upadki, już po 2 dniach od zakażenia
Natomiast najczęściej "łapanymi" w czasie lotów gołębi pocztowych chorobami są wszelkiej maści "katarki" (mykoplazmoza, zakaźny katar gołębi) - które inkubują się stosunkowo szybko, a do zarażeń dochodzi najczęściej podczas transportu na loty w kabinie.
ad. 2 - odpowiednie karmienie wpływa jedynie na kondycje ptaka, nie zabezpiecza natomiast przed chorobami.
ad. 3 - obserwacja u większości hodowców gołębi pocztowych, polega na tym, że gdy jakiś ptak wykazuje niepokojące objawy, otrzymuje "zapobiegawczo" jakiś środek rzęsistkobójczy, Enfloxacynę albo inny antybiotyk, a gdy to nie pomaga, dostaje w łeb, albo idzie do kabiny, aby pozbyć się go na lotach (chory ptak najczęściej ginie gdzieś po drodze, zarażając przy okazji mnóstwo gołębi w kabinie i poza nią, już po wypuszczeniu).
Gołębie którym podaje się "zapobiegawczo" antybiotyki, mają odporność bliską zera. Więc nawet jeśli w gołębniku wyglądają na zdrowe, to przy pierwszym większym stresie (kabina transportowa), czy większym wysiłku (dłuższy lot) ten brak odporności daje o sobie znać. Choroba natomiast, zaczyna się "inkubować" w nim już w kabinie transportowej.
Aha, i to chodzi, że chory ptak nie leci tych załóżmy 700 km w kilka godzin, tylko przelatuje np. 200-300 km, po czym osłabiony siada gdzieś i... dalsze historie już znamy...