Witam
To będzie mój ostatni wpis w tym dziale.
Panie Sub-zero:
Proszę mi nie imputować pewnych stwierdzeń, których nie wypowiedziałem, i nie napisałem – to trochę nieładnie.
Nie należę dosadnej organizacji ekologicznej, np. „Greenpace”- zresztą uważam, że dużą część członków tej organizacji, to delikatnie mówiąc „oszołomy”. Przy nich, to nawet niektórzy myśliwi wymiękają

. Może mi Pan przypomnieć, gdzie pisałem, że planuje „nową Ustawę” ?

Myśliwi, to „grupa interesu”, więc i tak wszelkie tego typu próby, i tak spełzłyby na niczym (zakładając, że ustawę pisałby prawnik, po konsultacji ze specjalistami). Czy zakłada Pan, że np. właściciel stacji benzynowej (myśliwy) jest osobą kompetentną, do ustalania „gospodarki łowieckiej” ? Pytam a nie imputuję. Kto jest Pana zdaniem kompetentny ? (oprócz myśliwych). Leśnik przynajmniej odbiera pewne wykształcenie w dziedzinie tzw. „gospodarki leśnej”, biologii itp. - i jest troszkę lepiej zorientowany w wymienionym zagadnieniu, niż myśliwy będący np. prawnikiem, lekarzem, właścicielem tartaku, czy stacji benzynowej.
Pisałem, że straty w drzewostanie, można by rekompensować sprzedażą mięsa z upolowanych sztuk. To tylko propozycja

. Leśnicy mają swoją „politykę”, bo „monopol” na „posiadanie” zwierzyny dzikiej mają myśliwi. To zbyt zawiła sprawa, aby się uzewnętrzniać o niej na forum. To tylko sugestia, a nie projekt ustawy… - troszkę mnie Pan nadinterpretował.
Przedstawiłem swój punkt widzenia. Nie musi mi Pan tłumaczyć pewnych spraw łopatologicznie (np. o wściekliźnie), bo nie jestem dzieckiem, i nie mam Zespołu Downa.
Pisząc o wilkach w Bieszczadach, zapomniał Pan wspomnieć, o sporej liczbie myśliwych dewizowych, która (jeszcze za „komuny”), dość znacznie populację jeleni ograniczyła. Wilki są tam problemem, ale to między innymi, dzięki działalności myśliwych. Piszę „między innymi” a nie wyłącznie.
Z mieszkaniem w jaskini również Pan przesadza, i to sporo
Forma polowań guzik mnie obchodzi, czy to będzie amerykański farmer w jaskrawym kubraku i basebalówce, czy przaśny polski grubasek ubrany na zielono, to tylko kwestia formy. Niech to będzie w miarę humanitarne (o ile polowanie może być humanitarne), i bez cyrku. Kwestia farmera - jego teren – jego własność - przy zachowaniu pewnych przepisów.
Kwestia gospodarki łowieckiej…
Sam wyraz „gospodarka łowiecka”, ma z ochroną przyrody niewiele wspólnego – celem każdej „gospodarki”, jest takie gospodarowanie, które przyniesie maksymalne zyski (duża ilość zwierzyny), przy możliwie niskich nakładach.
Samo wpuszczanie do łowiska bażantów łownych, a więc gatunku obcego, ma przecież na celu „produkcję mięcha”, bardziej się to opłaca niż wpuszczenie kuropatw, bo i więcej mięska, i łatwiej pozyskać… Hmm ?

Co ma to wspólnego z ochroną środowiska ?, Czy kuropatwa, która zjada owady, w tym stonkę, jest aż takim zagrożeniem dla środowiska, że trzeba na nią polować ? Swędzi paluszek, żeby strzelać, co ?

Więc proszę nie pisać, że bawicie się w „gospodarkę łowiecką” w innym celu. Rzadki obecnie jarząbek – w czym on przeszkadza środowisku, że jest nadal ptakiem łownym ?
Z piciem na polowaniu, to jak z prowadzeniem samochodu- piłeś-nie jedź ! i nie dotykaj broni. Pijani wędkarze w łowisku też się zdarzają, ale oni nie używają broni palnej, rozumie Pan tę „subtelną” różnicę ? O takich ludziach również mam swoje zdanie.
Problem jest taki, że takich ludzi nie wyrzucacie z PZŁ na zbity pysk, bez prawa powrotu, tylko ich upominacie itp. To jest broń palna – nie dla pijanych idiotów.
Po polowaniu, w domu, to może sobie taki facet włożyć strzelbę nawet w d**ę, ale w łowisku, oprócz zwierząt i myśliwych, mogą przebywać jeszcze normalni ludzie…
Pisałem, że nie są to pojedyncze, wręcz - częste, ale nigdzie nie pisałem, że nagminne i nie pisałem, że u ogółu myśliwych. Słowo „często” jest zresztą pojęciem względnym. Stopniowanie, proszę Pana się kłania. I nie „czereśniak” - bo myśliwy, tylko „czereśniak”- bo pijany nabitą z bronią.
Panie Logiczny, skoro nie poluje Pan dla mięsa, ani po to aby coś ustrzelić, to czy polowanie dla trofeum, jest czymś innym, niż „ustrzeleniem” żywego celu ? Nie potrafię przeniknąć pańskiego rozumowania

.
A może coś jak Nikodem Dyzma, albo Pan Docent z „Alternatywy 4”- żeby się w wkręcić do jakiegoś „środowiska” ? No dobra, tutaj żartuję
Dobrze Pan wie, że przy odpowiedniej ochronie przed kłusownictwem, drobna zwierzyna polna jakoś sobie poradzi.
Zawsze można coś „wpuścić” na koszt ekologicznie nastawionych sponsorów – sponsor zawsze się znajdzie, pod warunkiem, żeby nikt do tych zwierząt nie strzelał. Wpuszczacie-strzelacie, wpuszczacie-strzelacie – i po to właśnie wpuszczacie. Z PZW jest podobnie. Gdyby nie milion wędkarzy, plus uluś-tam kłusoli, to ryb by było pod dostatkiem, mimo zmian w środowisku. Dlatego się „wpuszcza”. Więc proszę nie siać hipokryzji, że wpuszczacie np. kuropatwy z dobrego serca. Wpuszczacie, bo macie interes. Tak jak wędkarze. Regulacja za pomocą polowań, populacji nie-drapieżnych ptaków polnych, to absurd.
Myślę, że złowienie ryby i jej wypuszczenie, to stres porównywalny z np. wystawą gołębi, choć znacznie krótszy.
Płacę za zarybienia, po to, aby móc wędkować, niech będzie, że pomęczyć rybę, i ją wypuścić. Nieraz jednego karpia łowi kilkunastu wędkarzy w ciągu kilku lat. Nie sądzę, aby złowienie było dla ryby bardziej stresujące, niż np. wędrówka tarłowa, ucieczka przed drapieżnikiem itp.
Akceptuję myślistwo, choć jestem przeciwnikiem „gospodarki łowieckiej” i frajdy ze strzelania nie rozumiem - może tak (ujmując w jak największym skrócie). Bez hipokryzji, przekłamań, i niepotrzebnego nagłaśniania. Poroża jeleniowatych (a więc trofea), zasuszone łby szczupaków, czy wypchane bażanty budzą u mnie niesmak. Moda na to, skończyła się z początkiem XX wieku.
Przypomnę, że dyskusji nie zacząłem, chciałem się ustosunkować do tego, w jaki sposób wypowiedział się na ten temat Pan Sub_zero w swoim pierwszym poście w tym temacie.
Panie Sub_zero , czy znajomość gwary myśliwskiej oznacza wg. Pana tzw. znajomość tematu ? (ad. pierwszy Pana post w tym temacie).
Nie znam np. „grypsery więziennej”, ale wiem, co myśleć o ludziach się nią posługujących (bez skojarzeń). Mam również swoje zdanie na temat myślistwa w Polsce. I nie zaczynałbym wypowiedzi w tym tonie, gdyby nie wcześniejsze wypowiedzi panów polujących (niezbyt zresztą merytoryczne i średnio miłe). Żyjcie sobie dalej w kółeczku własnej adoracji swoich poglądów.
Pozdrawiam wszystkich DUCK-RAMBO, i jarząbkowych killerów, i ze swej strony kończę dyskusję.