Witam,
Obserwując wypowiedzi bartekbenio zauważyłem, że chłopakowi praca pali się w rękach:) Ma gołębników, a gołębników, każdy z nich robi sam, a bynajmniej tak pisze. Zbudował dwa, jeden kazała mu rozmontować mama, za co bardzo się na nią obraziłem, drugi został dla budapeszcików. Prawdopodobnie na dachu krata stoi:)
Teraz zbudował trzeci, 1x1 co moim zdaniem jest rozwiązaniem do kwietnia (pierwsze młode:)) Gołębich jajek nie wyrzuci, młodziaków nie zabije, nie sprzeda, nie odda nawet pod dobrą opiekę. Gołębi będzie przybywać, pawiki i ich młode, coś tam było o garłaczach...
A skąd to wiem???
No właśnie... Doświadczenie, choć bardzo skromne, nauczyło mnie, że każde jajko (wielka radość), jego rozbicie (smutek i żałoba), pierwszy młodziak jakie to było fajne uczucie mieć gołębia, którego wychowałeś w swoim gołębników. Wszystko to jest wielkim przeżyciem, a bynajmniej na początku.
To był mój pierwszy sezon, dostałem od sąsiada parkę żałosnych kingów. Liczyło się tylko to, że były duże, samiec ważył 0,96kg, był stary, spał caluśki prawie dzień. Samiczka zdechła, a mi szkoda było tego samca... Po długich przemyśleniach zgodziłem się na jego zabicie...
Pytałem się Was ile gołębi mogę trzymać w swoim gołębniku, odpowiedzieliście że max 6 par.
I co? Myślicie, że posłuchałem???

Chciałem kupować to, co handlarz na targu miał w skrzynce:) Lecz na szczęście miałem kogoś, kto mi to odradził.
Jak widzicie dla młodego nie ma czegoś, czego nie da się upchnąć w gołębniku, każdego szkoda, do każdego jest się przywiązanym... Ale, ... dwie książki, porady kolegów z forum i już ostra selekcja nie straszna ( nie to, że już stosowałem, bo nie mam gdzie;))